Najnowsze artykuły
- ArtykułyNiebiałym bohaterom mniej się wybacza – rozmowa z Sheeną Patel o „Jestem fanką”Anna Sierant1
- Artykuły„Smak szczęścia”: w poszukiwaniu idealnego życiaSonia Miniewicz3
- ArtykułyNigdy nie jest za późno na spełnianie marzeń? 100-letnia pisarka właśnie wydała dwie książkiAnna Sierant5
- Artykuły„Chłopcy z ulicy Pawła”. Spacer po Budapeszcie śladami bohaterów kultowej książki z dzieciństwaDaniel Warmuz7
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Jarosław Iwaszkiewicz
Źródło: Domena publiczna, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=513520
200
7,0/10
Pisze książki: klasyka, literatura młodzieżowa, literatura obyczajowa, romans, literatura piękna, powieść historyczna, powieść przygodowa, biografia, autobiografia, pamiętnik, literatura podróżnicza, publicystyka literacka, eseje, opowiadania, powieści dla dzieci, opowieści dla młodszych dzieci, poezja
Urodzony: 20.02.1894Zmarły: 02.03.1980
Pisarz (pseudonim Eleuter),poeta, eseista, tłumacz, współtwórca grupy poetyckiej Skamander, współpracownik Wiadomości Literackich, wieloletni redaktor naczelny Twórczości. Naukę rozpoczął w 1902 w szkole w Warszawie, w 1904 przeniósł się wraz z rodziną do Elizawetgradu (dziś Kirowohrad),gdzie uczęszczał do liceum, a od 1909 mieszkał i uczył się w Kijowie w liceum nr 4. W tymże liceum, w związku z poznaniem uzdolnionych artystycznie kolegów (zwłaszcza Mikołaja Niedźwiedzkiego, którego określał jako swój uniwersytet) oraz nauczycieli, podjął pierwsze próby twórcze, głównie w zakresie komponowania utworów muzycznych, ale także poezji. Po maturze rozpoczął studia prawnicze na Uniwersytecie Kijowskim, których jednak nie ukończył. Studiował także w konserwatorium w Kijowie. Pod koniec nauki w liceum i na początku studiów pracował też jako korepetytor, odbywając wtedy wiele podróży po dworach polskich i rosyjskich na terenie Polski i Naddnieprzańskiej Ukrainy, z których wrażenia będą kanwą licznych późniejszych utworów. Szczególnie istotny dla jego twórczości był pobyt w Byszewach koło Łodzi i znajomość z tamtejszym środowiskiem szlacheckim. W 1918 w związku z rozszerzającym się chaosem rewolucyjnym na Kijowszczyźnie wyjechał do Warszawy. Debiutował w 1915 wierszem Lilith w kijowskim piśmie "Pióro". Debiut książkowy to Oktostychy w 1919. Na początku lat 20. służył w stacjonującym w Ostrowie Wielkopolskim 221. Pułku Piechoty złożonym głównie z ochotników (towarzyszył mu m.in. Aleksander Wat). Od 1928 zamieszkał w Podkowie Leśnej w posiadłości Stawisko. Dzisiaj znajduje się w niej muzeum. W latach 1923–1925 był sekretarzem marszałka Sejmu Macieja Rataja. Od 1927 pracował w dyplomacji. Pełnił obowiązki sekretarza ambasady RP w Kopenhadze (1932–1935) i Brukseli (1935–1936). W czasie II wojny światowej działał w strukturach Polski Podziemnej w wydziale kultury i sztuki. Współpracował z prof. Lorentzem przy ratowaniu zabytków kultury. Willa w Stawiskach przez cały okres okupacji, a zwłaszcza po upadku Powstania warszawskiego, była schronieniem dla wielu ludzi kultury. W latach 1945–1946, 1947–1949 i 1959–1980 pełnił funkcję prezesa Związku Literatów Polskich. Od marca 1947 do grudnia 1948 wydawał pismo "Nowiny Literackie", które miały w jego zamierzeniu wznowić tradycje "Wiadomości Literackich". Po wojnie bezpartyjny poseł na Sejm PRL I, II, III, IV, V, VI i VII kadencji, przewodniczący Polskiego Komitetu Obrońców Pokoju. Pochowany 5 marca 1980 na cmentarzu w Brwinowie pod Warszawą. Za swoją działalność literacką i polityczną otrzymał wiele nagród i odznaczeń, m.in. tytuły doktora honoris causa Uniwersytetu Warszawskiego (1971) i Jagiellońskiego (1979).
7,0/10średnia ocena książek autora
7 305 przeczytało książki autora
10 386 chce przeczytać książki autora
328fanów autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Anna i Jarosław Iwaszkiewiczowie. Listy 1944–1950
Jarosław Iwaszkiewicz, Anna Iwaszkiewicz
8,8 z 4 ocen
18 czytelników 2 opinie
2022
Anna i Jarosław Iwaszkiewiczowie: Listy 1951–1955
Jarosław Iwaszkiewicz, Anna Iwaszkiewicz
9,5 z 2 ocen
9 czytelników 2 opinie
2022
Patronat LC
2021
Listy 1947–1979. Tom 1
Jarosław Iwaszkiewicz, Jerzy Lisowski
8,3 z 7 ocen
24 czytelników 1 opinia
2020
Twórczość nr 4 - 2017
Tadeusz Różewicz, Jarosław Iwaszkiewicz
8,5 z 2 ocen
2 czytelników 0 opinii
2017
Wszystko jak chcesz. O miłości Jarosława Iwaszkiewicza i Jerzego Błeszyńskiego
Jarosław Iwaszkiewicz, Anna Król
7,3 z 160 ocen
889 czytelników 41 opinii
2017
Powiązane treści
Aktualności
4
Aktualności
Konrad Wrzesiński
19
Rok 2024 rokiem Marka Hłaski
Aktualności
LubimyCzytać
1
Projekt Iwaszkiewicz 2.0. Odkryj Iwaszkiewicza na nowo
Aktualności
LubimyCzytać
5
Książkowe nowości tygodnia. Patronat LC
Wśród premier tego tygodnia wielka gratka dla miłośników twórczości Jarosława Iwaszkiewicza – nowe wydanie jego powieści o odrodzeniu Królestwa Polskiego oraz opis jego życia,...
Varia
LubimyCzytać
13
Andrzej Wajda - filmy mistrza, które powstały na bazie kultowych książek
Andrzej Wajda był jednym z najważniejszych twórców polskiego kina. 6 marca obchodzilibyśmy kolejną rocznicę urodzin nestora reżyserii i rodzimej kultury, który często wykorzystywał...
Aktualności
LubimyCzytać
22
Witold Gombrowicz mógł otrzymać Nagrodę Nobla w dziedzinie literatury
Akademia Szwedzka na 50 lat utajnia protokoły posiedzeń Komitetu Noblowskiego. Z otworzonych w tym roku archiwów wynika, że w 1969 roku dużą szansę na zdobycie Nagrody Nobla miał...
Aktualności
LubimyCzytać
2
Wczoraj, dziś, jutro… 75-lecie Spółdzielni Wydawniczej „Czytelnik”
W pierwszej powojennej szopce politycznej w 1945 roku, której premiera zbiegła się z pierwszą rocznicą założenia Spółdzielni Wydawniczej „Czytelnik”, jej autorzy pisali: „No a z...
Popularne cytaty autora
Cytat dnia
A potem przyjdzie śmierć: wszystko rozwiązując niczego nie wyjaśni. Odejdziemy tak, jakeśmy żyli: osobno. Świat nasz własny i jedyny musi na...
A potem przyjdzie śmierć: wszystko rozwiązując niczego nie wyjaśni. Odejdziemy tak, jakeśmy żyli: osobno. Świat nasz własny i jedyny musi nam wystarczyć do śmierci i po śmierci. Byle tylko nie zgłębiać tej myśli do końca, byle tylko nie przemyśleć tego fizycznie. Obumieranie rąk, mącenie się myśli, sen wieczysty przeżyty naprawdę: wtedy chwyta paroksyzm piekielnego, kurczowego strachu. Odejdziemy tak, jakeśmy naprawdę żyli: osobno. Zawsze pomiędzy potwornie wielkim światem i potwornie wielkim niebem, samotni.
46 osób to lubi
Najnowsze opinie o książkach autora
Czerwone tarcze Jarosław Iwaszkiewicz
6,7
„Czerwone tarcze” to jedyna powieść historyczna autorstwa Jarosława Iwaszkiewicza. A wielka to szkoda dla polskiej literatury. Napisana prawie 90 lat temu, nie zestarzała się ani trochę. Można ją przyrównać do „Srebrnych orłów” Teodora Parnickiego. Obie są ponadczasowe dzięki uniwersalnemu, historiozoficznemu ujęciu tematu polskości, państwowości, znaczenia Polski na mapie Europy i świata.
Parnicki pisze o Chrobrym, skupionym na poszerzaniu granic państwa polskiego i jego uniezależnieniu, w możliwie największym stopniu, od otaczających je wielkich mocarstw. U Iwaszkiewicza zaś Henryk Sandomierski pragnie scalić Polskę podzieloną i skłóconą, wzmocnić ją i uczynić silniejszą. Są to przesłania nadrzędne, a sama akcja, przygoda, tło obyczajowe, kostium, pełnią tutaj rolę podrzędną, są podporządkowane głównemu wątkowi. Żal, że nikt już tak pięknie nie pisze historycznych powieści. „Czerwone tarcze” całe zanurzone są w średniowiecznym klimacie. Piękno języka, delikatnie stylizowanego, ale przede wszystkim wysmakowanego, posługującego się zróżnicowanym słownictwem, metaforą i malarskością opisu, nadaje treści ów słynny, iwaszkiewiczowski rys, będący jego niepowtarzalną wizytówką.
Wchodzimy w temat powoli, wraz z młodym Talim, którego książę Henryk z całą swą poczciwością przyjmuje do grona swych dworzan. Przemierzamy gościńce i lasy, odwiedzamy klasztory, gdzie Henryk spotyka się z królewskimi krewnymi. W ten sposób, bez pośpiechu, łatwiej nam zorientować się w pokrewieństwie i wzajemnych zależnościach między kolejnymi postaciami, jakie wystąpią w głównym lub pobocznych wątkach opowieści. Jest ich doprawdy wiele i można się pogubić. Jeśli się tak zdarzy, pomoże nam rozłożyste drzewo genealogiczne umieszczone na końcu książki.
Główny bohater, jeden z synów Bolesława Krzywoustego, Henryk Sandomierski, to młodzieniec z początku nie bardzo garnący się do wielkiej polityki, skupiony na sobie, poznający dopiero zasady rządzące światem. Podróż, u której początku go poznajemy, będzie dla niego pierwszą, niezmiernie ważną cezurą, która ukształtuje go i wprowadzi w dorosłość. Czasy, w jakich żyje, to chaos rozbicia dzielnicowego, walk o koronę cesarską, starć między władzą papieską a świecką, duży niepokój i niepewność. Rodzina królewska, wiadomo, ma wiele odgałęzień, trudno tu również o zgodę i jedność dążeń. Ci, którzy dopiero co nastawali na siebie, dziś goszczą się przy wspólnym stole, nie wiedząc, do czego jutro zmuszą ich polityczne racje.
Henryk Sandomierski nie bardzo przystaje do tego świata. Od początku wyczuwamy w nim duże pokłady wrażliwości połączonej z brakiem zdecydowania. To delikatny, skłonny do popadania w zadumę człowiek, o romantycznej duszy poety, pielęgnujący idealistyczną wizję świata i człowieka. Niezdolny do bezwzględności. Podziwiający raczej piękno krajobrazu, architektury, sztuki. Bardziej zajmuje go afekt, który czuje do bratowej i marzenia o miłosnym spełnieniu, niż sprawy państwowe, te pozostawił innym.
Można powiedzieć, że „Czerwone tarcze” to po trosze powieść psychologiczna, skoncentrowana na sylwetkach bohaterów, na ich przemianie, na uważnym przyglądaniu się ich wahaniom i śledzeniu przesłanek podejmowanych decyzji. Dziś już nie ma takich powieści historycznych. Dziś na plan pierwszy wysuwa się przygoda, akcja, no, często też miłość, i tej rzeczywiście mogą dotyczyć jakieś wewnętrzne rozterki. Brak jednak tej głębokiej analizy psychologicznej, która pozwala nam zbliżyć się do bohaterów.
Postawa Henryka wywołuje konsternację, gdyż, wiedziony zapewne jakąś romantyczną ułudą, pod wpływem patriotycznych dyskusji, zapala się do czegoś, co go przerasta.
Jakże inny przy nim wydaje się Fryderyk Barbarossa, tutaj również młodzieniec, ale zaprawiony już w walce i politycznych intrygach, zdeterminowany, pełen stanowczej, ukierunkowanej na osiągnięcie celu energii. Kto mógłby przypuszczać, że jak nie spełnią się marzenia melancholijnego Henryka, tak też porażkę poniesie dzielny Fryderyk, ginąc przy tym niezbyt bohaterską śmiercią. Ówczesna Polska wobec potęgi cesarstwa zdaje się zaledwie niewiele znaczącą prowincją, a syn Bolesława Krzywoustego, nikomu nie znanym książątkiem.
Podkreślono też dużą między nimi różnicę poglądów, przy czym te Złotobrodego Fryderyka są mocne i zdecydowanie optują za zjednoczeniem, ujednoliceniem, scaleniem drobniejszych ziem, księstw, w jeden wspólny organizm. Henryk zaś po swojemu waha się, bo niby to właśnie tak trzeba, złączyć, ale przy tym szkoda tych cech indywidualnych, tych poszczególnych wolności: „zaczął zaprzeczać, bronić miłości, bronić drobnienia się od wielkości ku małości, zagrody bronił, komórki pszczelej, celki, w której także zamykał się cały świat.” Raz pierwszeństwo mają jego własne przemyślenia, innym znów razem daje się porwać zasłyszanym słowom.
Wiele nauczyła go ta podróż. To, co zobaczył, kogo spotkał i co usłyszał okazało się niezwykle ważne dla niego jako człowieka i jako księcia. Czytelnik ma okazję to obserwować, gdyż w tej podróży towarzyszy Henrykowi i bierze udział w jego przygodach. To jest ta lżejsza i barwniejsza część opowieści, która cudownie wprowadza nas w średniowieczne zwyczaje, stwarza odpowiedni nastrój, byśmy odnieśli wrażenie, że współuczestniczymy w konnych wyprawach, walkach, ucztach, że sami z wysokości wierzchowca spoglądamy na mijane wsie i leśne trakty, dziwimy się monumentalnej wspaniałości Alp i żeglujemy po spokojnym morzu wokół greckich wysp ku Ziemi Świętej.
Tutaj kunszt pisarski Jarosława Iwaszkiewicza wzniósł się na wyżyny. Takich klimatycznych opisów brakuje mi we współczesnych powieściach historycznych. W „Czerwonych tarczach” stanowią one równorzędną część, co akcja i rozmowy bohaterów.
Pozostajemy z pytaniem, co myśleć o Henryku. Widzimy jego słabość, pewną miękkość, chwiejność, skłonność do dzielenia włosa na czworo, co nie pomaga w podejmowaniu decyzji. A także podatność na wpływy, pociąg do głębszych uniesień, po których następuje znów wahanie. To w żadnym razie nie są cechy dobrego i skutecznego władcy, jakim chciałby być. Jego porażka nie dziwi więc ani trochę, po prostu nie mogło stać się inaczej. Jednak jako wrażliwy człowiek, marzyciel o dobrym sercu, jest nam on w jakiś sposób bliski i budzi ciepłe uczucia. Trzymamy się więc blisko i mimo wszystko kibicujemy księciu.
Jarosław Iwaszkiewicz potrafił nie tylko wspaniale oddać klimat i koloryt średniowiecza, problemy z XII wieku przełożyć na szerszy, uniwersalny grunt. Stworzył też wielowymiarowych, interesujących bohaterów, którzy nie są ani trochę papierowi, lecz żyją, kochają, mają ambicje, choć nie zawsze potrafią znaleźć rozwiązanie trudnej sytuacji. To nie książkowe postaci, a po prostu ludzie, których jesteśmy w stanie zrozumieć.
Książkę mogłam przeczytać dzięki portalowi: https://sztukater.pl/
Książka moich wspomnień Jarosław Iwaszkiewicz
7,3
Tyle ostatnio pisze się i wydaje wspomnień. Piszą wszyscy. Aktorzy i piosenkarze, pisarze i dziennikarze, sportowcy i psycholodzy, ci ze znakomitym twórczym dorobkiem oraz tacy znani tylko ze ścianek, skandali i mediów społecznościowych.
Trudno nam często wyłowić z tej mnogości pozycje naprawdę warte uwagi. Mnie się jednak udało. „Książka moich wspomnień” Jarosława Iwaszkiewicza to prawdziwy rarytas. Jak wszystko w „Marginesach”, niezwykle starannie wydana, oprawiona, zszyta, z zakładką w formie wstążeczki w kolorze okładki, która – zapewniam, bardzo się przydaje. Przy tym zachwyca ilość fotografii, także tych zupełnie zaskakujących: Iwaszkiewicz jako dzidziuś, Iwaszkiewicz w mundurze. Dotychczas ich nie znałam.
Pamięć autora sięga ostatniego dziesięciolecia XIX wieku, naprawdę szczęśliwego dzieciństwa na Kresach, w Kalniku, w otoczeniu licznej rodziny i przyrody wchodzącej do domu przez okna. „Pod samymi oknami rosły olbrzymie krzaki bzu, jeden z nich tkwił tuż pod oknem pokoju mojej matki, gdzie i ja rezydowałem. Słowik mieszkający w tym krzaku śpiewał prawie w pokoju.” Zawsze urzekają mnie w takich zapiskach obrazki ze świąt, czy to z Bożego Narodzenia czy z Wielkanocy. To bardzo malownicze połączenie tradycji, religii i rodzinnego ciepła. Tu nie jest inaczej. Przy czym pamiętajmy, że były to Kresy, a tamtejsze zwyczaje różnią się od polskich. Mamy więc okazję je podejrzeć. Pewne fragmenty bawią, inne wzruszają, czasami zaś uśmiechamy się z rozczuleniem, jak choćby czytając o pieczeniu wielkanocnych bab: „Gdy wreszcie baby upiekły się – a siedziały w piecu ze dwie godziny, przy czym przez cały czas trzeba było chodzić na palcach i mówić szeptem – następował dramatyczny moment wyjmowania z pieca. Wtedy trzeba było wytężyć całą uwagę po to, aby się jeszcze gorące ciasto nie wykrzywiło, jak na słynnym rysunku Andriollego. W tym celu wprost z form baby przekładało się na poduszki i dziewczęta kuchenne kołysały je na poduszkach, jak usypiające dzieci, dopóki ciasto nie ostygło. Niezapomniany był to widok, kiedy grono kobiet z poważnymi minami kołysało owo baby w obrzędowy sposób, jak gdyby od tego zależały losy świata.”
Ta scena wyjątkowo działa na wyobraźnię, jest przepięknie filmowa. Takie szczegóły może zauważyć tylko ktoś, kto pamięta sercem, a tak obrazowo to opisać tylko osoba z dużym literackim talentem. Podobnie urokliwe i wciągające są te wspomnienia od początku do końca. Przychodzi na myśl „Nad Niemnem”, a nawet „Pan Tadeusz”, gdy czyta się o całej masie rezydentów, którzy często nie są nawet ani trochę spokrewnieni z rodzinami, u których miesiącami pomieszkują, wędrując tak do końca życia od domu do domu.
Zadziwia bogactwo szczegółów. Aż trudno uwierzyć, że można tyle zapamiętać z dziecięcych lat. Każdy zakręt drogi na Daszów czy na Ilimec. Być może z wiekiem te dawniejsze wspomnienia coraz silniej dają o sobie znać, a pisząc je Iwaszkiewicz nie był już młodzieńcem, lecz 50-letnim mężczyzną. Moją uwagę zwróciła siła rodzinnych więzi i liczne koligacje, które w sumie oznaczały wręcz niepoliczalną liczbę krewnych. Jedni odwiedzali drugich, spędzali wspólnie wakacje i święta, pisali do siebie długie, wyczerpujące listy, których fragmenty też tu znajdziemy. Biorąc pod uwagę zarówno to, jak i liczne „rezydentury”, o których już pisałam, można śmiało rzec, że rodzina była dla nich prawdziwie cenną wartością, co Iwaszkiewicz przeniósł później do własnego domu.
Opisując poszczególne etapy swojego życia, Iwaszkiewicz sprawia jednocześnie wielką frajdę swoim czytelnikom – zdradza, która z osób z rodziny, spośród znajomych czy po prostu tych jednorazowo spotkanych i zapamiętanych, została uwieczniona na kartach jego nowel i powieści.
Wspomnienia wydają się bardzo szczerym i osobistym wyznaniem. Możemy tu poznać Jarosława Iwaszkiewicza prywatnego, podejrzeć, co go zachwycało, co zawstydzało, czego żałuje, a z czego jest dumny. Zawsze jestem też ciekawa, na jakich lekturach wychował się pisarz, którego podziwiam, aby później szukać ich śladów w jego twórczości. Gdy czytam zwierzenia Iwaszkiewicza, w których podsumowuje czas swej młodości: „(…) byłem o wiele bardziej rozwinięty pod względem muzycznym niż pod względem literackim.”, cieszę się, że mamy coś wspólnego – mnie fugi Bacha, na których punkcie pisarz wprost oszalał, towarzyszą do dzisiaj.
Zdaje się, że autor pisząc te wspomnienia, sam jest mocno zdziwiony, jak bardzo niektóre kontakty (z rodziną Szymanowskich, z Mikołajem Niedźwiedzkim) wzbogaciły jego życie i rozwinęły osobowość. Widać całą jego drogę od nieśmiałego dzieciaka do pewnego siebie, dojrzałego twórcy. To fascynujące móc podążać tym tropem i zauważać te kluczowe momenty, gdy coś się w nim zmienia. Mam wrażenia, jakbym rozmawiała z samym Iwaszkiewiczem i otrzymywała odpowiedzi na większość pytań, jakie chciałam zawsze mu zadać. Dobrze byłoby czytać te wspomnienia razem z „Dziennikami”, wtedy z pewnością zrozumiemy dużo więcej.
Iwaszkiewicz najwięcej wrażeń wynosił nie z życia miejskiego, a z pobytów (najczęściej wakacyjnych) w prywatnych ziemiańskich dworkach, wiejskich domach rodziny i przyjaciół. Ten klimat znakomicie przeniósł później na karty swoich książek. Czuł go całym sobą i na jego tle iwaszkiewiczowscy bohaterowie wypadają najbardziej wiarygodnie.
Iwaszkiewicz okazuje się bardzo erudycyjnym, refleksyjnym człowiekiem. I, co jest dla mnie prawdziwym zaskoczeniem, ciepłym i ujmującym, z dużym poczuciem humoru. Humoru stonowanego, w tak zwanym dobrym style, nie czuć w nim sarkazmu, który mógłby kogoś urazić. Wiele za to cierpliwej wyrozumiałości dla ludzkich słabości i dziwactw oraz czułości dla tych wszystkich, których wspomina. Wychwycić też można żartobliwy śmiech z siebie samego: „Dnia 14 października 1918 roku o godzinie dziesiątej wieczorem dość dziwne stworzenie wylądowało na Dworcu Wiedeńskim w Warszawie z małą paczką bielizny i z ogromnym kufrem zawierającym książki, nuty, papiery i papierzyska.(…) Chude, wielkie, brzydkie i nieporadne chłopczysko, jakie w tym dniu weszło na ulice Warszawy, miało w sobie tyle nieśmiałości, a jednocześnie tak było kanciaste, że od razu potrafiło do siebie zrazić wszystkich, z którymi się zaczęło stykać.”
I tu zaczyna się literacka przygoda Iwaszkiewicza, choć słowo „przygoda” jest adekwatne głównie w znaczeniu fascynacji nowością, wkroczenia w zupełnie nowy świat, w którym nikogo nie znał, nie rozumiał więc licznych powiązań i aluzji. Przygoda bardzo szybko zamieniła się w życie, w codzienność i, począwszy od recytacji w kawiarni „Pod Picadorem” Iwaszkiewicz rozpoczął swoje coraz silniejsze wrastanie w świat polskiej literatury, którą obecnie trudno już sobie wyobrazić bez jego „Sławy i chwały”, „Brzeziny” czy „Panien z Wilka.
Możemy też bardzo prywatnie poznać wielkich dwudziestolecia, Lechonia, Wierzyńskiego, Tuwima, Słonimskiego. Całą tę zaczarowaną, a dla nas już legendarną bohemę artystyczną międzywojennej Warszawy. Nie wiedziałam, że pisarz był sekretarzem Marszałka Sejmu, Macieja Rataja. O tym też tu przeczytacie, podobnie jak o zagranicznych wojażach, zakopiańskich weselach, zauroczeniach, tych twórczych i tych erotycznych, a także o małżeństwie. Bezcenne są strony, zdradzające proces powstawania ulubionych przeze mnie utworów Iwaszkiewicza, jak choćby „Brzeziny”. Takie zaglądanie za zasłonę jest ekscytujące i prowokuje do ponownego przeczytania tych książek, tym razem w kontekście pozyskanych informacji.
Iwaszkiewicz zauważa zachodzące w samym sobie zmiany, większe otwarcie na świat i ludzi, wychylenie się z introwertycznego, egocentrycznego skupienia na sobie. My też zauważamy ów rozwój, dojrzewanie do kolejnych ról zawodowych i osobistych.
Książkę czyta się znakomicie, niczym najlepszą powieść, ukazującą niepośledniego człowieka na tle arcyciekawych czasów.
Książkę mogłam przeczytać dzięki portalowi: https://sztukater.pl/ksiazki.html
Dyskusje związane z autorem
Chcesz zadać pytanie autorowi Jarosław Iwaszkiewicz?
Dołącz do grupy "Rozmowy z autorami" i zaproponuj pytania - my zorganizujemy wywiad
Rozpocznij dyskusjęDołącz do grupy "Rozmowy z autorami" i zaproponuj pytania - my zorganizujemy wywiad